W Studio jak na Broadwayu
W warszawskim Teatrze Studio wybuchnie bomba…musicalowa. 29 lutego premiera Amerykanina w Warszawie. Michael Hackett (USA) wyreżyserował spektakl muzyczny oparty na piosenkach braci Georga i Iry Gerswinów. Po raz pierwszy Teatr Studio od początku do końca rozśpiewany i roztańczony. Wojciech Malajkat, Piotr Siwkiewicz, Anna Chodakowska, Magdalena Donatowska, Marta Dobosz, Jerzy Zelnik to ludzie z musicalu Hacketta.
— Gershwin — mówi Michael Hackett — kojarzony jest u was zwykle z salami koncertowymi. Jest jednak jeszcze inny Gershwin, znany m.in. z interpretacji Franka Sinatry czy Elli Fitzgerald. Choć songi te kładą nacisk na słowa, nie na muzykę, to przecież muzyka ta jest piękna, linia melodyczna — wspaniała. Co najważniejsze, nie jest to teatr dla elit. Każdy widz zrozumie jego treść. Na tym polega geniusz Gershwinów.
— Niedawno zrealizował Pan Metamorfozy Owidiusza w Teatrze Dramatycznym, teraz musical w Studio. Zadomowił się Pan w Pałacu Kultury i Nauki mimo bariery językowej…
— To bardzo ekscytujące. Najpierw miałem okazję pracować z Ryszardą Hanin, która jest aktorką-marzeniem dla mnie jako reżysera, a teraz trafiłem na wspaniały zespół. Aktorzy dramatyczni wnoszą do musicalu niesamowitą, charakterystyczną dla siebie, intensywność interpretacji.
— Przedstawienie z takim rozmachem na małej scenie?
— To nie przypadek. Chcę, żeby publiczność poczuła delikatność tej muzyki, posmakowała pysznych rytmów i dźwięków. Ze względu na bogactwo detali, subtelność muzyki, tekstów, chciałem zbliżyć widza do aktorów. Przecież stare teatry na Broadwayu są właśnie zadziwiająco małe i intymne.