Szklane oko
Dwadzieścia lat minęło
Ale reperkusje i wspomnienia, tudzież próby ocen — ciągle są żywe. Kolejnym dowodem był spektakl Miś Kolabo Piotra Kokocińskiego w Teatrze TV. Rzecz o ciągle jątrzącym problemie współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. Tutaj jeszcze pomnożony o przykład infiltracji środowisk opozycyjnych i o metody jakimi się posługiwano, raj, mechanik, działacz niskiego szczebla w „Solidarności”. Bezpieka znalazła na niego „haka” (zatuszowany przez teścia, partyjnego bonzę wypadek), który posłużył jako narzędzie szantażu, a potem zmuszenia do denuncjowania kolegów. Mechanik nie wytrzymuje presji.
Reżyser, Ryszard Bugajski, twórca i pamiętnego filmu Przesłuchanie i tym razem stworzył przejmujące, tchnące autentyzmem widowisko. Znalazł dla niego wyborny tercet aktorski: Stanisława Orzechowskiego (Sobieraj). Agnieszkę Pilaszewską (żona) i Artura Żmijewskiego, który jako oficer SB był równie znakomity jak sympatyczny doktor Burski z serialu Na dobre i na złe.
A kilka dni potem pokazano godzinny wywiad-reportaż Generał o Wojciechu Jaruzelskim. Mógł w nim przedstawić swoje racje, raz jeszcze wyjaśnić motywy jakimi się kierował wprowadzając stan wojenny. Przy okazji naszkicowano jego sylwetkę Jako człowieka prywatnego — m.in. poprzez relację żony. O generale mówili też Czesław Kiszczak i Mieczysław Rakowski. Ale wykorzystano jako przerywniki dokumentalne zdjęcia tłumienia manifestacji przez ZOMO…
Nie była to próba obrony czy rehabilitacji. Ale — jak oceniam — realizacja zasady wysłuchania i drugiej strony w dziejowym procesie. Stąd wartość programu jako przyczynku do materiałów związanych z 20 rocznica proklamowania stanu wojennego.
Nie ma ucieczki od polityki
Minione dni były nieustającym festiwalem „lepperiady”. Chwilami śmiesznej, ale w sumie żałosnej i przykrej. Bo przecież nie wybryki nieokrzesanego polityka są w tej chwili dla Polski najważniejsze, a niepokojąca sytuacja ekonomiczna, bezrobocie, recesja, narastający niedostatek…
Mówi się, że na frasunek nie tyle dobry jest trunek, ale raczej śmiech. Dlatego zjadliwy, cienki dowcip Kabaretu Olgi Lipińskiej (ostatnio w odcinku Każdemu na konto) działa tak odświeżająco. Wymyślone przez nią postacie, to wszak Polska właśnie, to my i nasi bliscy. A sprawy które ich absorbują, to przecież odbite w krzywym zwierciadle sprawy z pierwszych stron gazet i z dzienników TV.
Laurka dla TV
W moich cotygodniowych felietonach rejestruję — niestety — to co było nudne i marne. Dlatego dziś będą laurki. Pierwsza oczytwiście dla Misia Kolabo o którym było na początku. Druga należy się serialowi o Marszałku Piłsudskim. Po raz pierwszy bowiem pokazano go nie na hagiograficznym oleodruku, ale jako człowieka — z rozterkami, wahaniami, w walce z przeciwnikami, ale także w życiu prywatnym Zasygnalizowano nawet antypatię ze środowiskiem wielkopolskim — szkoda, że nie pogłębiono tematu.
Największą jednak pretensję mam do programowców, że tak wartościowy materiał dawano w „godzinie duchów”, kamuflując przed telewidzami pracującymi I uczącymi się. Dlaczego?