Świetlicowy „Hamlet”
Wprawdzie sztuka Ivo Brešana Przedstawienie „HamIeta” we wsi Głucha Dolna) nie jest już szlagierem repertuarowym, nie mogła olśnić i wstrząsnąć jako teatralna nowość wyrąbująca wyłom w murze milczenia, ale przecież jest tam tyle do wygrania na scenie, jest tam tyle ludzkich, bliskich nam i bolesnych spraw, jest konflikt, świetny pomysł, parę groteskowo i tragicznie nakreślonych postaci. Jest wreszcie coś arcykapitalnego — zderzenie się dwóch rzeczywistości, tej z Szekspirowskiego Hamleta i tej z rządzonej przez klikę kołchozu. Pierwsza jakby wlewa się w tę drugą, daje jej role, spaja się z jej rolami społecznymi, i w tym komiczno-tragicznym alembiku owe potworności i pokraczności mikroświata urastają do rangi groźnego uniwersum, w którym widać i wszystkie nasze dzienne sprawy.
Brešan, Chorwat, urodzony w Dalmacji w 1936 r., napisał tę sztukę już w 1971 r., z inspiracji wydarzeń roku 1956 w obozie państw socjalistycznych. Przeżyła ona już triumf, miała już 1 u nas swoje realizacje, także tę telewizyjną, ze wspaniałą rolą Janusza Gajosa. Oczywiście, byłoby lepiej, gdyby pojawiła się ta sztuka w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie przed kilkoma laty — odsłaniałaby odważniej i więcej, i większymi, być może silami teatralnymi.
Niestety, mimo wybuchowych sytuacji na scenie, mimo bliskiego związku między akcją na scenie a doświadczeniami ludzi na widowni, w widzach nie zapalają się emocje. I to chyba z winy teatralnego kształtu spektaklu. Choć przedstawienie rozgrywa się żywo, a Iskrami spięć, z przerysowaniami tragigroteski, z czytelnymi podtekstami. A jednak brak czegoś niezbędnego.
Brak głębi i pasji w tym przeklętym ansamblu scenicznym. Zaczyna się płasko i trwa to zbyt długo. Czarne typy łażą po scenie i leją klasyczną nowomowę. Nie będzie zaskoczenia, z góry wiadomo, co takie potwory potrafią. Hamlet Joca skazany jest na klęskę przez takiego typa Buhara Klaudiusz. Jego samotniczy bunt zostanie zgaszony i przepędzony jak mucha psująca bzyczeniem kumpelską zabawę. Prostactwo, wulgarność i bezwzględność Bukary granego przez dobrego aktora Krzysztofa Jędryska zostały niepotrzebnie spłaszczone, odczłowieczone. Dotyczy to całej jego kliki granej przez doświadczonych i utalentowanych aktorów — Jerzego Nowaka, Annę Sokołowską, Mariana Cebulskiego, Tadeusza Ziębę. Dali się reżyserowi, Krzysztofowi Rościszewskiemu, wtłoczyć w zbyt ciasną foremkę i formułkę, która miała służyć komunikatywności, a posłużyła uproszczeniu.
Są w tym przedstawieni dwie, może trzy sceny, które swą siłą docierają do widowni. Sam na sam Jocy (Wojciech Skibiński) z Andzią (Beata Wojciechowska). I zbiorowy taniec wokół świetlicowego stołu, ten pijacki taniec, i ten pogrążony w otępieniu i strachu.
Dwóch aktorów zwraca na siebie szczególną uwagę. Czysto i autentycznie wykonuje swe zadanie Wojciech Skibiński, Joca — Hamlet, podwójnie tragiczny Hamlet, Jacek Strama przekonująco, prawdziwie kreuje postać wiejskiego nauczyciela, przymuszonego do reżyserowania kołchozowego Hamleta.
Teatr im. Słowackiego w Krakowie: Przedstawienie „HamIeta” we wsi Głucha Dolna Ivo Brešana. Przekład: Stanisław Kaszyński. Reżyseria: Krzysztof Rościszewski, scenografia: Jerzy Rudzki, muzyka: Edward Pałłasz.