Artykuły

Fabrykacja człowieka Zachodu

„Naszym punktem wyjścia jest pewien fatalizm. Drogi myśli nieuchronnie zmierzają do odwiecznego pytania: w imię czego możemy żyć? Innymi słowy, dlaczego żyć? Otóż to: dlaczego? Żadne społeczeństwo nie ma takiej mocy, żeby usunąć pytanie «dlaczego»?, wymazać to znamię człowieczeństwa. A jednak… Upadek sztuki stawiania pytań na zadufanym w sobie Zachodzie jest równie widowiskowy jak jego naukowe i techniczne wiktorie. Strach przed myśleniem bez instrukcji uczynił z wolności, jakże drogo okupionej, więzienie, z dyskursu o człowieku i społe­czeństwie, mowę trawę. Co się dzieje? Stając się rzeczą nauk, mówiące zwierzę porzuciło, jak sądzimy, mroczny świat gene­alogii; tajemnica została znisz­czona. Tym razem domek z kart się zawalił, tradycyjne rusz­towania dogmatyczne kończą się właśnie na naszych oczach rozpadać. Państwo, Religia, Rewolucja, Postęp, te teatralne sztuczki porywa wybuch nauko­wego Menedżerstwa, które zrywa wszystkie pęta, jest obiecane całemu światu. Tracimy wszyst­kie iluzje, co poczniemy z tą utratą?" Gdyby dodać do tego pytania informację o tym, że podstawą dla najnowszego spek­taklu Mojżesz Teatru Polskiego w Podziemiu jest ostatnia roz­prawa naukowa Zygmunta Freuda, którą autor poświę­cił biblijnemu Mojżeszowi, fragment tekstu rozpoczy­nającego niewielką rozprawę Pierre'a Legendre'a mógłby być jego całkiem trafnym opisem.

Mamy w tej próbie realiza­cji kilka bardzo luźno powią­zanych scen, w których reżyser spektaklu Tomasz Węgorzewski z pomocą wypróbowanej ekipy aktorów tego „podziemnego” (pod nieobecność znajdują­cej się od trzech lat w tara­patach głównej placówki teatralnej Wrocławia) zespołu próbuje nakreślić kondycję ludzką współczesnego człowie­ka — tę pogrążoną w kryzysie, lęku i poczuciu nadchodzącej apokalipsy. Podczas gdy lęk i obawa przed takim finałem ludzkiego świata wydawałyby się z logicznego punktu widze­nia jedynie atawizmem w tych bądź co bądź najspokojniejszych od lat czasach w historii ludz­kości (dla wielu cechujących się pełnią dobrobytu), właśnie teraz te przeczucia narasta­ją. Determinują one syndrom zagubienia oraz potrzebę pil­nego znalezienia duchowych rozwiązań. Upragniona wol­ność, którą miała gwarantować wywalczona przez naszych przodków demokracja, okazuje się obecnie ułudą, psychologia, w której pokładamy jeszcze nadzieje, nie daje satysfakcjonu­jących rozwiązań na odnalezie­nie szczęścia, a my sami zdaje- my się sobie tylko śmiertelnymi ciałami z niby samoświadomym umysłem, którego na dłuższą metę nie umiemy poddać kon­troli. Jako wspólnota nie potra­fimy budować autentycznych i konstruktywnych relacji: jeste­śmy zbyt zmęczeni natłokiem informacji, a także ciążącym na nas wrażeniem nieustannej odpowiedzialności — a przy tym w końcu zbyt przerażeni katastrofą klimatyczną, której nieuchronność odbija się nie tylko na Facebooku, ale także w naszych sumieniach.

Potrzebujemy więc silnego i bezkompromisowego przy­wódcy, który niczym ojciec-superbohater wziąłby na barki wszystkie nasze lęki i przy okazji to dręczące nas poczucie odpo­wiedzialności. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że to oznacza powtórkę z autorytary­zmu. Kilka improwizowanych scen Mojżesza — w którym część zatytułowaną „Ziemniaki" uwa­żam za najlepszą pod względem koncepcyjnym i symbolicznym — nie daje nam odpowiedzi na to, co mamy zrobić z utratą iluzji i pustką tożsamościową, która pojawia się na ich miej­scu. Być może w obliczu takiego stanu rzeczy spełni się niezbyt optymistyczna dla humanisty hipoteza Franza Boasa, zakła­dająca, że w toku ewolucji czło­wiek będzie musiał całkowicie porzucić sferę emocjonalną, a więc także potrzebę ducho­wości i poszukiwania poczucia sensu na rzecz czystej kalkulacji i racjonalizmu, co z kolei będzie źródłem powrotu do tym razem całkowicie świadomie kon­trolowanego przez człowieka determinizmu i wyrachowane­go żonglowania zwierzęcymi instynktami warunkującymi przetrwanie…

Czas pokaże. Na razie musimy porzucić te dywagacje. Pomysł na realizację spektaklu podejmującego tego rodzaju problemy we Wrocławiu wydaje mi się w każdym razie ciekawy i nieźle wykonany; niestety, tak jak w przypadku poprzedniej realizacji tego „podziemne­go” teatru, czyli Poskromienia, miałam wrażenie że jest to na razie szkic spektaklu, z kilkoma osobno całkiem dobrze rokują­cymi scenami, niezbyt jednak dopracowanymi. Praca w zespo­le teatralnym to zajęcie uzależ­nione od działania teatru jako instytucji, która zapewnia czas, spokój i odpowiedni budżet, by spektakl miał szansę dojrzeć. Teatr Polski w Podziemiu jako kolektyw powołany w akcie walki sztuki z władzą, mani­pulacją, układami i kolesiostwem, czyli atrybutami każdej partii, którymi ich przedstawi­ciele posługują się, by rządzić potem w instytucjach kultury, ma zazwyczaj mało czasu na próby, i jak widać, jest ich nie­wiele przed premierą; o budże­cie trudno nawet wspominać. Jednakże w moim przekonaniu i odbiorze wszystkie dotychcza­sowe działania artystyczne tej grupy we Wrocławiu są na wagę złota. Są efektem mądrości, myślenia, odwagi, świadomej walki o atrybuty człowieczeń­stwa, których ostatków jeszcze możemy szukać w sztuce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji