Zwariowany spektakl w Gnieźnie
Chociaż akcja sztuki Raya Cooneya rozgrywa się trzy dni przed Bożym Narodzeniem, będzie równie zabawna w sylwestra, jak i w każdy inny dzień.
Sztuka jest nieco zwariowaną i dowcipną opowieścią, której główny wątek stanowią uczuciowe perypetie pewnego londyńskiego lekarza. Wszystko komplikuje się już od pierwszej sceny, kiedy to w drzwiach gabinetu Doktora Mortimore’a staje nieoczekiwany gość… i w jednej chwili „wywraca do góry nogami” uporządkowane życie bohaterów tej historii.
Komediowe qui pro quo narasta z minuty na minutę. Piramida nieporozumień i pomyłek rozbudowuje się w niewiarygodnym tempie, zdaje się nie mieć końca, ale tylko do pewnego momentu. Potem, tak jak w życiu, rozwiązanie — zaskakująco proste — znajduje się samo. I podobnie jak w życiu, niezależnie od naszych usilnych starań i dążeń, los lubi płatać figle i pisze dla nas własne scenariusze…
Zapewne właśnie w tej banalnej refleksji należy szukać źródeł powodzenia i sensu oglądania takich sztuk, jak
powiada jej autor, Ray Cooney — aby napisać dobrą farsę, najpierw trzeba znaleźć intrygę, która wbrew utartym opiniom nie powinna być ani komediowa, ani zabawna. Wręcz przeciwnie: powinna być tak tragiczna, jak bywa w realnym życiu.
Dalej należy zadbać o to, aby charaktery były prawdziwe i rozpoznawalne, bo właśnie taka ich konstrukcja jest jednym z elementów, który wywołuje śmiech na widowni. Postaci farsy powinny być wiarygodne i pokazane w sytuacjach nieznacznie odbiegających od bardzo typowych. To po prostu zwykli ludzie, którzy znaleźli się w trudnym położeniu.
Komedię Raya Cooneya Wszystko w rodzinie, w przekładzie Elżbiety Woźniak, wyreżyserował Tomasz Szymański. Scenografię zaprojektowała Barbara Zachmoc, opracował rzecz muzycznie Mariusz Matuszewski. Konsultacja choreograficzna Juliusz Stańda.