Artykuły

Czerwony krąg Prospera

Krzysztof Pastor niczym Szekspirowski mag wykreował świat, w którym kolejne burze przynoszą odmianę ludzkich losów.

Przypomnianą w czasie pandemii przez Operę Narodową w serwisie VOD Burzę, którą Krzysztof Pastor zrealizował w 2016 roku dla Polskiego Baletu Narodowego, oglądamy obec­nie z dystansu, uwolnieni od premierowych emocji. I okazuje się jedną z najwnikliwszych prób przełożenia Szekspirowskiego świata na język tańca. A przecież Szekspir pociągał najwybitniejszych choreografów — od twórcy klasycznego kanonu baletowego Mariusa Petipy, który w 1876 roku sięgnął po Sen nocy let­niej, aż po Christophera Wheeldona, który w obecnej dekadzie w londyńskiej Covent Gar­den Opowieść zimową zamienił w trzyaktowy balet. A pomiędzy mamy oczywiście muzykę Sergiusza Prokofiewa, genialnie złączoną z losami Romea i Julii, czy dzieła tak kanoniczne dla dwudziestowiecznego baletu jak Sen nocy letniej Johna Neumeiera lub Poskromienie złośni­cy Johna Cranko, o rozmaitych próbach zatań­czenia tragedii Makbeta, Hamleta czy Otella nie wspominając.

Pracując nad Burzą najpierw z Het Nationale Ballet w Amsterdamie w 2012 roku, a potem cztery lata później wracając — z licznymi zmia­nami — do swej choreografii w Warszawie, Krzysztof Pastor odrzucił wszystko, co odno­siło się do zdarzeń wcześniejszych, o których bohaterowie Szekspira opowiadają. Zrezygno­wał też z osób drugoplanowych, pozostawiając piątkę przybyszy na wyspę oraz postaci ją zamieszkujące — Ariela i Calibana. Dokonując takiej kondensacji, zachował to, co najistot­niejsze w tekście Szekspira, bardziej wyraziste stały się zaś relacje między osobami dramatu oraz jego konstrukcja.

Opowiedziana w ten sposób historia zata­cza bowiem koło. W prologu baletu Krzysztof Pastor przywołuje monolog Prospera z finału czwartego aktu:

Przedstawienie nasze skończone.

Ci nasi aktorzy,

Jak ci już rzekłem, są wszyscy duchami I rozpłynęli się, znikli w powietrzu.

Na pustej niemal scenie, pod bezlistnym drze­wem i w czerwonym kręgu wyznaczającym te­rytorium świata Prospera siedzi on — samotny i zmęczony, rozpoczynając przywoływanie obra­zów przeszłości. Prosperów jest w spektaklu dwóch: stary i młody. Pierwszego uosabia wy­bitny znawca tradycyjnej muzyki perskiej Abbas Bakhtiari o wyrazistej, bardzo męskiej sylwetce. W drugiego wciela się solista Polskiego Baletu Narodowego, Vladimir Yaroshenko. Stary Prospero uderzeniami w wielki bęben daf wywo­łuje burze. Jest ich w spektaklu niejedna, a czte­ry, każda sprowadza na scenę kolejne postaci.

Bohater burzy pierwszej to Caliban, którego przybyły na wyspę Prospero przy pomocy Ariela zmusił do uległości. „Wyspa ta jest mo­ją. Po mojej matce Ty mi ją wydarłeś” — frag­ment monologu Calibana z pierwszego aktu, tak jak i wszystkie użyte w spektaklu teksty sztu­ki słyszalne w nagraniu dokonanym przez Ja­na Frycza, są mottem kolejnych części baletu. Matka Calibana, Sykoraks, nie pojawia się na scenie, symbolizuje ją wtapiająca się w drzewo twarz kobiety ze znanej pracy wideo irańskiej artystki Shirin Neshat. Ale Caliban nie poja­wia się u Krzysztofa Pastora samotnie, wspie­rają go mieszkańcy wyspy. A w tle widać ko­lejną pracę Shirin Neshat — tłum zakwefionych i ubranych w czarne stroje kobiet na brzegu morza. Nie wiadomo, czy to one do nas przy­bywają, czy czekają, by powitać przybyszy. Cali­ban u Pastora nie należy zaś do tak powszech­nej w czasach Szekspira kategorii dzikusów, których chrześcijański świat musi ucywili­zować. Akcja baletu jest zawieszona między barokiem, do którego odwołują się detale męskich strojów, a współczesnością, choć choreo­graf szczęśliwie uniknął natrętnej aktualiza­cji. Dostrzegł jednak w Burzy cywilizacyjne zderzenie i tak często objawiające się dzisiaj nasze europejskie poczucie wyższości w kon­takcie z „innymi”. Krzysztof Pastor pokazu­je to w relacjach między Prosperem i jego córką Mirandą a zauroczonym dziewczyną Calibanem. Ona zaś jest rozdarta między posłuszeństwem wobec ojca a fascynacją mło­dym mężczyzną.

Burza druga sprowadza na wyspę Ferdinanda, u Szekspira młodego księcia Neapolu. To najbardziej liryczna część spektaklu, a jej osią jest narastające uczucie, choć Krzysztof Pastor tak prowadzi Mirandę i Ferdinanda, by pokazać, że u podłoża rodzącej się miłości było obo­pólne zaciekawienie, zagubienie i samotność. W tle jest narastająca zazdrość Calibana, a tak­że rozterki Prospera przywołane monologiem z aktu czwartego. Chętnie oddałby córkę Ferdinandowi, widząc w nim odpowiedniego dla niej kandydata, ale boi się rozstania z Mirandą i tego, że ona zostanie skrzywdzona.

Zmianę nastroju przynosi burza trzecia, spro­wadzająca kompanów Ferdinanda — Stephana i Trincula, a spektakl Krzysztofa Pastora staje się wierny teatralnym regułom Szekspira, któ­ry wzniosłość mieszał z przyziemnością, tra­gizm z komedią, liryzm z żartem. Groteskowo wypada spotkanie pyszałkowatych, tchórz­liwych przybyszy z Calibanem i jego ludźmi, w podobnym tonie utrzymana jest początkowo scena buntu wywołanego przez Stephana i Trincula do spółki z Calibanem. Szybko wszak­że następuje zmiana nastroju, gdy Prospero, z pomocą Ariela pokonawszy buntowników, staje przed bodaj najważniejszą dla siebie próbą przywołaną w balecie słowami Szekspira:

Choć mnie ich zbrodnie ugodziły w serce, Odpycham własny gniew i biorę stronę Szlachetniejszego rozumu. Nie pomsta,

Lecz przebaczenie jest drogą prawości.

Prospero przebaczył, historia wraca do punk­tu wyjścia. Burza czwarta przynosi połączenie Mirandy i Ferdinanda, których ojciec dziew­czyny próbował rozdzielić, powalając drzewo na wyspie. Miłość młodych triumfuje, bo też oni od pierwszej chwili byli wpatrzeni w siebie i tylko w siebie. Nawet nie zauważyli, że dokoła nich rozegrały się walka o władzę, bunt i spi­sek. A Prospero znów jest starym, znużonym mężczyzną i zarazem aktorem, jak w epilogu sztuki Szekspira wygłaszającym ostatni mo­nolog. Półnagi Abbas Bakhtiari, którego Ariel rozebrał z kaftana, mógłby bowiem powtórzyć słowa aktora-Prospera:

Każdy z nas ma do łaski prawo,

Więc mnie rozgrzeszcie — bijąc brawo.

Spektakl Polskiego Baletu Narodowego jest jednak nie tylko oryginalną interpretacją tek­stu Szekspira, lecz także, a właściwie przede wszystkim, spektaklem baletowym. Krzysztof Pastor umiejętnie wyważył proporcje w widowisku tworzonym dla tak dużego zespołu i po­kazywanym na ogromnej scenie Teatru Wiel­kiego — Opery Narodowej dla publiczności, której znaczna część oczekuje w tym gmachu rzeczy spektakularnych. Burza w ujęciu Pasto­ra jest opowieścią kameralną, rozgrywającą się głównie w czerwonym kręgu zajmującym tylko część sceny. Ewentualne znużenie, które mogłoby się pojawić u widzów, choreograf przełamał efektownymi obrazami burzy anga­żującymi cały zespół, dodatkowo uzupełniając je solowymi epizodami Trzech Fal, za każdym razem zróżnicowanymi ruchowo.

Wizualnej atrakcyjności dodały Burzy ko­stiumy autorstwa stałej współpracowniczki Pastora, Tatyany van Walsum, która na tle bie­li i szarości często posługuje się wyrazistymi barwnymi plamami — tu zastosowanymi dla morskich fal — kolorystycznie odmiennymi w każdej burzy. Dramaturgiczne napięcie wzmacniały wizualizacje jednej z najwybit­niejszych artystek XXI wieku, Shirin Neshat, która, pozbawiona prawa powrotu do ojczys­tego Iranu, od lat mieszka w Stanach. W pra­cach, realizowanych najczęściej z irańsko-amerykańskim filmowcem Shoją Azarim, podejmuje problemy wygnania i wydziedzi­czenia, konfliktów płci, konfliktów charakte­rów, konfliktu natury i religii.

W swym języku choreograficznym Krzysz­tof Pastor łączy neoklasykę z tańcem współ­czesnym. W lirycznych duetach miłosnych z Ferdinandem Miranda tańczy na pointach — kreująca tę partię Yuka Ebihara robi to w spo­sób wirtuozowski, zaś partnerujący jej Maksim Woitiul jest uwspółcześnionym, roman­tycznym księciem, jak w Jeziorze łabędzim. W pozostałych scenach choreograf przypisał wszakże Ferdinandowi rozbudowane zadania aktorskie. Zupełnie innej ekspresji wymagają postaci Ariela i Calibana. Będący w 2016 roku objawieniem Polskiego Baletu Narodowego Patryk Walczak zbudował postać Ariela prze­de wszystkim na energetycznych, wysokich i zja­wiskowo ulotnych skokach. Paweł Koncewoj wykreował wyrazistego Calibana, którego du­ma łączy się z nieśmiałością, zadziorność z za­ciekawieniem. Cały zresztą Polski Balet Naro­dowy, który w scenach burz posługiwał się ele­mentami kontrolowanej improwizacji, osiągnął prawdziwie europejski poziom, potwierdzony w następnych latach występami w kolejnych inscenizacjach. Oby tak było i w następnej pre­mierze, którą powinien być klasyczny Kor­sarz — na razie odwołany w marcu z powodu pandemii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji