Artykuły

W czasach recesji

W dzisiejszych czasach, gdy kobieta postanowi zostać utrzymanką, musi mieć dwóch kochanków. Jeden nie podoła finansowo

Na utrzymanie uroczej Harriet łożą: właściciel kutrów Alek oraz pracownik agencji reklamowej (i hobbystyczny hodowca drobiu) Gordon. Obaj mają żony i rodziny, obaj też nic o sobie nie wiedzą. Harriet prowadzi bowiem ścisły harmonogram ich wizyt, strasząc obu purytańską mamą, która rzekomo nie zniosłaby świadomości, że córka żyje w grzechu. Ale to dopiero punkt wyjścia farsy Johna Chapmana i Dave’a Freemana. Pojawia się przyjaciółka Harriet, Anna (żona weterynarza z Nowej Zelandii), Gordon łamie nogę, poślizgnąwszy się na dostarczonej przez Aleka rybie (musi więc zostać u Harriet), niespodziewanie wpada Alek. Harriet musi coraz szybciej i spraw niej budować sieć kłamstw – Gordon ma u dawać męża Anny przed Alekiem. Alek – męża Harriet przed Gordonem. Na szczęście (mimo drobnych nieporozumień) Anna współpracuje z Harriet. Nawet nagłe przybycie żon Aleka i Goniona tudzież męża Anny nie dekonspiruje sytuacji. Obie dziewczyny tak zamotają, zamydlą, przekręcą i wykręcą, że wszystko skończy się dobrze. Choć roboty mają przy tym co niemiara.

Rzecz dzieje się w angielskim domku. Po lewej stronie mamy różową sypialnię z drzwiami do łazienki, po prawej – niebieski salonik z drzwiami do kuchni. Jest też mała sypialnia, której nie widzimy. Oczywiście, zgodnie z regułami gatunku, ważna jest koordynacja wejść i wyjść. Ale Prywatna klinika nie skupia się przesadnie na humorze, który nazwać można mechanicznym. Ważniejsze są tutaj postaci, ich wyrazistość – i komedia omyłek, wprawiana w ruch przez Harriet. Beata Schimscheiner jest w tej roli znakomita. Gra tę amoralną istotkę o małym, ale bystrym rozumku z lekkością i wdziękiem, obliczone na wywołanie śmiechu kwestie podaje naturalnie, nie ulegając pokusie znaczącego podkreślania puent. Choć wiadomo, że wszystko skończy się dobrze, widz cały czas zastanawia się, czy (i jak) u da się jej wybrnąć z coraz bardziej skomplikowanych sytuacji. Przecież jest taka mila… Marta Bizoń (Anna), sztywna do połowy przedstawienia, stopniowo się rozkręca; gdy biega z dymiącą patelnią, a potem z serwetką na głowie i w różowym szlafroczku u daje pielęgniarkę, jest już całkiem zabawna.

Świetni są panowie. Piotr Pilitowski (Gordon), fajtłapowaty i strachliwy, Tadeusz P. Łomnicki (Alek) – groźny i prostacki (tylko czemu naśladuje głos Jerzego Fedorowicza?) oraz Tomasz Schimscheiner (Ryszard), pijane dziecko we mgle, nic nie pojmujące z bigosu, w który niechcący wdepnęło. Każdy z nich konsekwentnie prowadzi postać, każdy ma też popisowe momenty. Alek atak bólu kręgosłupa (jak on chodzi na czworakach, podpierając się a to barkiem na kółkach, a to butelką), weterynarz Ryszard – reanimowanie kołnierza z lisa (z pełną powagą bada mu puls, robi masaż, serca i sztuczne oddychanie). Gordon – borykanie się w łóżku z coraz to nowymi niespodziewanymi osobami i bolącą nogą. Ale popisowe sceny (choć wymyślone i przeprowadzone tak, że widownia płacze ze śmiechu) nie są osobnymi etiudami. Wynikają z zarysowanych wcześniej charakterów.

Postaci w farsie kreślone są grubo, ale – aby całość śmieszyła – aktorzy muszą nadać i m ludzkie rysy, bo tylko wtedy wytworzy się konieczne napięcie. A rośnie ono z każdą sceną, by wyładować się w końcowym szaleństwie. I oto przecież chodzi. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale jakże trudno to wykonać. Tutaj się u dało.


Teatr Ludowy. Duża Scena. John Chapman i Dave Freeman Prywatna klinika. Reżyseria – Jerzy Fedorowicz stenografia – Elżbieta Krywsza. muzyka – Krzysztof Szwajgier, choreografia – Monika Myśliwiec. Premiera – 9 lutego 2002 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji