Artykuły

Piosenka nie zastąpi teatru

Smutne to, ale niestety trzeba odnotować na początek sezonu teatralnego dwa niewypały artystyczne, a mianowicie Jarmark piosenek w Starym Teatrze im. Modrzejewskiej i Antygonę w Rozmaitościach.

Czym jest ów Jarmark? Otóż znani popularni i lubiani aktorzy śpiewają piosenki znanych popularnych i lubianych kompozytorów, że wymienimy tylko Aznavoura, Gilberta Becaud, Brassensa, Koniecznego, Okudżawę, Weilla. Śpiewają te piosenki jedna po drugiej bez żadnego łączącego je tekstu konferansjerki i bez żadnego wyraźnego łącznika tematycznego poza troską o wysoką jakość muzyki i tekstów.

No i wszystko byłoby bardzo piękne, gdyby rzecz miała miejsce 15 lat temu. Tymczasem nastały u nas w Polsce festiwale piosenek w Opolu i Sopocie, produkuje się tysiące płyt, piosenkami tętnią radia lampowe i tranzystorowe, grają magnetofony, telewizory, adaptery, tylko patrzeć jak pralki zaczną także nadawać piosenki. Logiczną rzeczy koleją z tego potoku dźwięków, z łatwości usłyszenia piosenki w możliwie najlepszym w skali światowej wykonaniu wyniknął wzrost wymagań słuchaczy. Od rana do wieczora śpiewają nam najpiękniejsze głosy świata, od rana do wieczora śpiewa czołówka polskich piosenkarzy i piosenkarek. W rezultacie niektóre piosenki stanowią moralną własność wykonawców jak np. ballada Osieckiej z filmu Prawo i pięść, którą Wylansował Edmund Fetting czy piosenka Noc wie o wszystkim Sławy Przybylskiej. Pisząc „moralna własność” mam na myśli, że niektóre piosenki po prostu nie mogą być lepiej zaśpiewane, co nie znaczy oczywiście, że nie warto próbować. Ale w takim meczu szanse wygrania mieliby tylko wybitni piosenkarze. Nie mieli tej szansy i mieć jej nie mogli aktorzy dramatyczni i to właśnie stanowi słabą stronę Jarmarku. Tu jednak należy zaznaczyć, że dwie aktorki wyszły z chwałą z tej sytuacji: Anna Seniuk obdarzona prawdziwym kabaretowym zacięciem i Anna Polony, której talent i osobowość artystyczna wsparta ciekawym głosem i inteligentną interpretacją pozwoliły Wybrnąć z pojedynku z piosenką Marleny Dietrich Gdzie są kwiaty z tamtych lat.

Natomiast mocną stronę przedstawienia stanowi wykonanie aktorskie, ozdobienie każdej piosenki jakimś zabawnym pomysłem reżysera np. piosenkę o kirasjerach, co całowali jak należy śpiewa chór staruszek. A i wszystkie inne piosenki od strony aktorskiej są „zrobione” bezbłędnie przy wykorzystaniu przyrodzonej niektórym aktorom „vis comica”; W sumie Jest więc na co popatrzeć, nie ma czego posłuchać, co powinien był przewidzieć reżyser Aleksander Bardini przystępując do pracy nad Jarmarkiem,

Antygona w Rozmaitościach to dzieło Ryszarda Smożewskiego oparte tylko na niejakim Sofoklesie. Smożewski Jest autorem opracowania dramaturgicznego, reżyserii, inscenizacji — w tym groźnego pomysłu próby antycznej Antygony w teatrze ateńskim Anno Domini 1969. Wynikają z tego rzeczy dość dziwne, Antygona na moment przed śmiercią śpiewa piosenkę z filmu Grek Zorba itd. Aby nie było nieporozumień: nie chodzi mi wcale o tzw. szarganie świętości, nie chodzi o klasyczną czystość inscenizacji takiej, jaka była w czasach antycznych, bo w ostatecznym rozrachunku trzeba by grać w maskach i na koturnach. Nie chodzi o wierność tradycyjnej inscenizacji, gdyż białe szaty i namaszczony sposób wypowiadania kwestii biorą się z XIX-Wiecznego teatru. Reżyser ma prawo nawiązywać do współczesności, odczytywać sztukę na nowo, przestawiać tekst czego najlepszy dowód dała ostatnio Lidia Zamkow w swojej twórczej inscenizacji Wesela Wyspiańskiego, zdaniem jednych — znakomitej, zdaniem innych — oburzającej, ale nikogo nić pozostawiającej obojętnym.

Tymczasem Smożewski zwyczajnie przesadził w łopatologicznym pseudo-upolitycznieniu inscenizacji. Widocznie wydała mu się nad wyraz kusząca zbieżność miejsca Starożytnej Antygony z wypadkami politycznymi z ostatnich lat Grecji. Bo zbieżność konfliktu jest mocno naciągana, choć przy pewnej dozie wyobraźni można sobie wmówić, że Antygona to dzisiejszy lud grecki dążący do wolności, a Kreon i jego otoczenie to junta pułkowników tę wolność krępująca i pokazać tę tezę środkami bezpośrednimi. Można oczywiście, ale po co? Kto na tym zyska? Bo przecież nie publiczność wychodząca z lekkim mętlikiem w głowie na temat kto tu co gra, dlaczego i z jakiej racji.

W tym przedstawieniu trzeba jednak wyodrębnić ciekawą kreacją Elżbiety Karkoszki w roli Antygony, surową urodę scenografii J. Warpechowskiego, osiągnięcia Stanisława Radwana w muzycznym opracowaniu całości. Ale już nie bardzo niedobre kostiumy wśród których rekord brzydoty bije buraczkowa niby to współczesna suknia królowej Eurydyki, suknia w której skądinąd ładna Marzanna Fijałkowska wygląda jak królowa, ale budki z piwem.

Jeżeli Smożewski uważa, że teatr powinien coś powiedzieć na temat wypadków greckich, urządziłby całą sprawę czyściej i bardziej jednoznacznie, gdyby Zrobił spektakl dla działającego przecież przy tej samej scenie „Teatru Faktów”.


Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej Jarmark piosenek układ programu i reżyseria A. Bardini, scenografia L. Minticz i J. Skarżyński.

Teatr Rozmaitości Antygona Sofokles, przekład: L. H. Morstin — wiersz, S. Hebanowski — proza, opracowanie dramaturgiczne, reżyseria i inscenizacja R. Smożewski, piosenki M. Theodorakis, muzyka, pieśni S. Radwan, scenografia J. Warpechowski, choreografia i plastyka ruchu M. Szoc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji