"Wyglądasz jak naładowana armata, krowo". Co się działo w warszawskiej szkole baletowej?
Nauczycielka sprawdzała, co uczennice mają w torbach. Za baton - wyśmiewała, za wysokokaloryczne śniadanie - sugerowała owijanie ciała folią spożywczą - pisze Zuzanna Bukłaha w Gazecie Wyborczej - Warszawa.
Poniedziałek, 11 czerwca 2018 r. 16-letnia uczennica warszawskiej Szkoły Baletowej im. Romana Turczynowicza popełnia samobójstwo. Sprawę dla "Wyborczej" opisuje Katarzyna Włodkowska. Opisała kontrowersyjne metody nauczania, o których opowiedzieli jej obecni i byli uczniowie.
Kilka dni po samobójczej śmierci nastolatki do szkoły wkraczają pracownicy rzecznika praw dziecka. Przeprowadzają ankietę, rozmawiają z nauczycielami, psychologiem, dietetykiem. Na ich podstawie powstaje raport - "Informacja o wynikach badania stanu przestrzegania praw dziecka". Nikt o nim nie wiedział do czasu aż jego fragmenty zdecydowała się przeczytać na YouTube Natalia Maria Wojciechowska, prima balerina, była uczennica warszawskiej szkoły, inicjatorka akcji "Stop przemocy w szkołach baletowych".
"Do niczego się nie nadajesz"
- Wiele osób mówiło, że zarówno zjawiska przemocy fizycznej, jak i psychicznej w tej szkole nie ma. Albo że czasy się zmieniły i tak już na pewno nie jest, jak było kiedyś - mówi Wojciechowska.
Tymczasem, jak wynika z ustaleń pracowników RPD, po śmierci 16-latki w szkole wciąż dochodziło do poważnych naruszeń. "Wiele zgłoszeń dotyczyło problemu przemocy ze strony nauczycieli: targanie za uszy, wyzywanie od debilek, idiotek, opóźnionych w rozwoju, obrażanie, silne łapanie za ramię" - czytamy. Uczniowie skarżyli się na zachowania nauczycieli tańca klasycznego, mówili o psychosomatycznych bólach przed zajęciami.
W raporcie jedna z nauczycielek, która swoją edukację baletową wspomina jako "trudną", przyznaje, że "zdarza się, że nie jest w stanie zapanować nad emocjami". W jej ocenie "umiejętność przyjmowania krytyki jest niezbędna w pracy tancerza". Wskazuje jednak, że inni nauczyciele stosowali o wiele surowsze metody, a "problem dotyczy nauczycieli z dłuższym stażem przyzwyczajonych do rosyjskich metod nauczania, które są okrutne". Za przykład podaje pracę z zapalniczką: uczennice, które niedostatecznie wysoko podnosiły nogę, ryzykowały poparzeniem skóry.
Na lekcjach uczniowie mieli słyszeć o sobie: "hipopotam", "Pimpuś Sadełko", "wyglądasz jak naładowana armata", "jesteś grubą świnią", "do niczego się nie nadajesz", "poruszasz się jak kloc", "z twojego tyłka mógłby Małysz skakać". Do dziewczynki z odstającymi uszami nauczycielka miała zwracać się "ufo", a po śmierci 16-latki nauczyciele mieli komentować w obecności uczniów: "była narkomanką i tak by się to stało".
Jedna z nauczycielek miała też sprawdzać, co uczennice mają w torbach. Za baton - wyśmiewać, za wysokokaloryczne śniadanie - sugerować owijanie ciała folią spożywczą, bo wtedy się chudnie.
Ściskanie, wyzwiska, poniżanie
Raport RPD podkreśla, że szkoły zobowiązane są do zapisania w swoim statucie praw dziecka, trybu składania skarg, rodzajów nagród i kar oraz odwoływania się od nich. Warszawska szkoła baletowa tego nie miała. Nie były też prowadzone indywidualne teczki uczniów objętych pomocą psychologiczną.
Dyrektorka szkoły w raporcie przyznaje, że była informowana o przypadkach przemocy wobec uczniów i że zdawała sobie sprawę ze "zbyt wielkiego nacisku na rywalizację". Dietetyk - że "zdaje sobie sprawę z presji na redukcję masy ciała wywieranej przez nauczycieli", a także publicznego komentowania wagi i budowy ciała uczniów.
Na ankiety RPD odpowiedziało też 33 uczniów. Mieli doświadczać przemocy ze strony nauczycieli przedmiotów artystycznych. - Przemoc fizyczna, psychiczna, poniżanie, krzyki, wyzwiska, drapanie, upokarzanie, ściskanie, molestowanie, szantaż, klepnięcia w pupę, motywowanie w agresywny sposób, przekleństwa pod nosem - wylicza Wojciechowska.
Na problem anoreksji nauczyciele mieli nie reagować. Jedna z nadmiernie wychudzonych (w ocenie uczniów) dziewczynek stawiana była za wzór.
Szkoła odpowiada: Zalecenia wprowadzono
Raport RPD zawiera też zalecenia naprawcze dla szkoły, m.in. zapewnienie systemu wsparcia dla uczniów i wzmocnienie nadzoru specjalistów.
W rozmowie ze "Stołeczną" Lidia Dudzińska-Furgo, wicedyrektorka placówki raport nazywa "informacją". Twierdzi, że szkoła się od niego odwołała, a rzecznik praw dziecka miał przyjąć wyjaśnienia "z zadowoleniem". Zapewnia też, że jego zalecenia odnośnie zapobiegania ewentualnym nadużyciom zostały "niezwłocznie wprowadzone".
W oficjalnym stanowisku wicedyrektorka podkreśla także, że szkoła "wdrożyła wiele działań na bazie własnych pomysłów i zaleceń", a efekty tych działań "są pozytywne". "Wskazują na to zarówno wyniki ankiet przeprowadzonych wśród dzieci, jak i opinie rodziców oraz ocena rzecznika praw dziecka i Centrum Edukacji Artystycznej - instytucji, która sprawuje bieżący nadzór nad placówką" - czytamy.
Dudzińska-Furgo podkreśla także, że "w zdecydowanej większości uczniowie dostrzegają pozytywne zmiany i chętnie przychodzą do szkoły". Wspomina także, że Natalia Wojciechowska "oficjalnie odmówiła dialogu ze szkołą", choć była przez nich zapraszana.