Artykuły

Rozmówki leśne i stawowe

"Przygody Euzebiusza" na Scenie Inicjatyw aktorskich Olsztyńskiego Teatru Lalek. Pisze Joanna Piotrowska w Gazecie Olsztyńskiej.

Któregoś dnia pod liściem łopianu pojawia się nagle Euzebiusz, "zwierzątko jak skrzacik". Nie jest stworzeniem tuzinkowym (bo niepowtarzalnym, jednym jedynym na świecie) i nie brakuje mu odwagi - od razu po urodzeniu rusza w świat. Tak zaczyna się opowieść o "Przygodach Euzebiusza" według bajki Beaty Krupskiej; za nami premiera w Olsztyńskim Teatrze Lalek.

Euzebiusz na trasie swojej życiowej wędrówki spotyka kolejne zwierzęta: zaaferowaną kwoką, przekonanego o swojej piękności (choć mocno niedowidzącego) kreta, zarozumiałego lisa. Szuka przyjaźni i akceptacji. I chociaż nie ma nic wspólnego (pod względem gatunkowym, rzecz jasna!) z żadnym z napotkanych stworzeń, to jednak podróż w poszukiwaniu własnego ja i własnego stada przebiega bezkonfliktowo. Na końcu okazuje się, że najlepiej jest jednak wrócić do własnego domu, pod własny liść łopianu. Widzowie zaś zostają pouczeni, by okazać w odpowiednim momencie przyjaźń wszystkim krążącym po świecie Euzebiuszom - istotom, które niosą w sobie solidną dawkę sympatycznej inności. Dzięki aktorom (w małym stopniu tekstowi) jest w inscenizacji kilka momentów zabawnych. Nie są jednak w stanie rozbić monotonii narracji, szeregu epizodów kolejnych spotkań. W każdym z nich jest minimalna dawka energii przekazu, chciałoby się powiedzieć, że rozłażą się w leśnych (podwórkowych, stawowych) rozmówkach, no właśnie, o czym? O poznawaniu się i poszukiwaniu przyjaźni kojarzącym mi się, trudno, z radzieckimi bajkami serwowanymi lata całe na dobranockę, w których "drużba" była zawsze na czołowym miejscu. Gry słowne Beaty Krupskiej, które mają ożywiać mizerną dramaturgię opisywanych przygód, wypadają blado, a na pewno nie pomaga "podkręcanie" ich aktorską donośnością głosów.

Spektakl jest kolejną premierą z cyklu Sceny Inicjatyw Aktorskich - sztukę wyreżyserowały trzy aktorki, które występują na scenie: Elżbieta Grad-Cupriak, Monika Gryc i Agnieszka Roszko. Dzięki nim ciągle przestawiane elementy ubogiej scenografii przypominające duże puzzle rzeczywiście płynnie zamieniają się w grzędę, norę, staw. W ożywianych przez nie lalkach za mało jest elastyczności (dlaczego nie gestykulują łapami?) - to wrażenie psuje wysiłek aktorski, który przede wszystkim rozbija się jednak o jałowość tekstu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji