Wojciech hrabia Dzieduszycki w hrabiowskiej kompanii
Od wczoraj wrocławski teatr Kompania Fredrowska ma nowego Honorowego Członka, którym jest Wojciech hrabia Dzieduszycki. Fakt ten ogłoszono podczas piątkowego przedstawienia "Zemsty", oczywiście Aleksandra hrabiego Fredry, w wykonaniu tego zespołu.
Niestety, sam zainteresowany nie uczestniczył w tym wydarzeniu, gdyż pracuje ciężko na planie filmowym w stolicy. Wcześniej jednak z rozmowy z Wojciechem hrabią Dzieduszyckim dowiedziałam się, że jest on wielce zaszczycony perspektywą honorowego członkostwa Kompanii Fredrowskiej. Nie tylko bowiem ceni twórczość i dowcip jej patrona, lecz także przywiązany jest do idei kompanii teatralnych. Czymże bowiem innym, jak nie kompanią teatralną, był "Dymek z papierosa", który przez wiele lat prowadziliśmy z moją żoną Haliną - powiedział Wojciech hrabia Dzieduszycki. - To było dość dawno, ale formuła naszej pracy sprawdziła się. Natomiast dzisiaj, w dobie kryzysu teatrów- instytucjonalnych, właśnie kompanie teatralne wydają się być najsensowniejszym sposobem uprawiania zawodu aktorskiego. Dobrze, że powstaje ich coraz więcej, gdyż gwarantuje to przetrwanie polskiego teatru i dalszy jego rozwój.
Spektakl "Zemsty", która jest pierwszą realizacją wrocławskiej Kompanii Fredrowskiej, dowiódł niezbicie, że i tym razem Wojciech hrabia Dzieduszycki ma rację. Jego reżyser Marek Lis-Orłowski oraz współpracujący z nim aktorzy udowodnili, że również dzisiaj komedia Fredry może bawić. Zbudowali przedstawienie oszczędne w środkach, lecz mimo to interesujące. Współczesnego klimatu nadają mu komentujące akcję - piosenki Artura Kusaja z muzyką Marcina Płazy oraz "wyjęte z życia" zachowania aktorów, pozostające w opozycji do wypowiadanego przez nich, na sposób romantyczny tekstu. Widownia - głównie młodzieżowa - śmiechem wita liczne kwestie Papkina (Bogdan Grzeszczak) i pokrzykiwania cześnika (Andrzej Gałła). Podobać też się mogą Bogusława Sztencel, jako podstolina i Marek Lis-Orłowski, grający Wacława.