Hanka leci z Narodowego
Czy naprawdę to rząd i parlament powinny decydować, a prezydent Rzeczypospolitej podpisem swym zatwierdzać warunki kontraktu aktora z Opola, Rzeszowa, Torunia? - założenia projektu ustawy kulturalnej komentuje Robert Mazurek w Rzeczpospolitej.
Już są! Długo zapowiadane reformy ustrojowe Tuska ruszyły z kopyta. Zgodnie z przeforsowaną przez anglojęzycznych członków rządu (Sikorski, Rostowski, jego córka) zasadą "first things first" zaczniemy od ustroju teatrów. Niech państwa nie zwiedzie krotochwilny ton, po prostu ten autor nie umie pisać inaczej, ale sprawa jest poważna. Oto do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o artystach.
Filharmonię i inne takie sobie darujmy, masową wyobraźnię rozpaliły wszak przepisy dotyczące aktorów. Wynika z nich ponoć, że dyrektorem teatru, jak prezydentem Najjaśniejszej, będzie można być najwyżej przez dwie kadencje. Ale za to ów dyrektor będzie panem życia i śmierci aktorów etatowych, którzy bez jego pisemnej zgody nie będą mogli grać w serialach.
Jak wiadomo, seriale to nasze dobro narodowe, klejnoty koronne, których bronić będziem niczym wojowie Krzywoustego miasta Głogowa oraz całego KGHM. Nic więc dziwnego, że i dyskusja rozpętała się gorąca. Aktorzy lamentują, że nie będą mogli brać kredytów, dyrektorzy, że im się ciągłość artystyczna załamie, a mnie zastanawia tylko jeden detal. Po co, u licha ciężkiego, w ogóle taka ustawa?! Czy naprawdę to rząd i parlament powinny decydować, a prezydent Rzeczypospolitej podpisem swym zatwierdzać warunki kontraktu aktora z Opola, Rzeszowa, Torunia?
To zapewne w ramach obiecywanej przez Platformę deregulacji, czyż nie? Przypomnę, że 20 lat po zmianie ustroju właścicielami teatrów publicznych (nie licząc prywatnych) są samorządy miejskie, wojewódzkie, a kilka wybranych finansuje rząd. I naprawdę to Sejm musi ustalać, czy teatr Warlikowskiego może prowadzić Warlikowski, a Jarzyny - Jarzyna? A nie może być tak, wybaczcie państwo herezję, że w Gdańsku dyrektorzy będą kadencyjni, w Warszawie - różnie, a w Krakowie ciągle będzie nim Ludwik Solski?
Ja wiem, że wyobraźnię komentatorów zaprzątają sprawy ważne, ale to właśnie w drobnych widać istotę rządów. W drobnych, bo wielkie, jak słyszymy, wcale od nich nie zależą. Dlatego rozumiem, że to przez Mubaraka nie będziemy mieli autostrad, a przez Rumburaka rośnie nam dług i trzeba zlikwidować OFE. Rozumiem.
Ale dlaczego największym osiągnięciem czterech lat rządu mają być absurdalne przepisy i zakazanie Hance Mostowiak występowania w Narodowym - nie rozumiem.