Proces Ryszarda Waverly
Wprawdzie od zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę minęło dwadzieścia lat, a świat od tej pory poznał już wiele nowych okrucieństw - wydarzenie to ciągle jeszcze interesuje myślicieli i artystów.
Niemiecki pisarz, Rolf Schneider, sięgnął do dokumentów, aby w oparciu o autentyczne wydarzenia i postacie napisać dramat pt. "Proces Ryszarda Waverly". W jednym z wywiadów autor stwierdza: "Prawdziwe nazwisko człowieka, którego proces jest w tej sztuce przedstawiony, brzmi Claude Robert Eatherly. Bohater sztuki jest wiernym portretem tego człowieka, akcja ukazuje wszystkie powszechnie znane wydarzenia jego życia... Tak więc, obok sztuki leży dokument. Sztuka ma go interpretować".
W tym kierunku poszła koncepcja spektaklu. Akcja rozgrywa się na sali sądowej; z zeznań świadków dowiadujemy się o tragedii człowieka, który był w załodze samolotu nad Hiroszimą. Kiedy dowiedział się o skutkach bomby atomowej, która została rzucona z tego samolotu - Waverly uznał się za zbrodniarza wojennego, równego sądzonym w Norymberdze.
Widowisko usytuowano na pograniczu publicystyki i teatru. Poszczególne postacie bardziej reprezentowały różne postawy czy racje, niż pełnokrwistych bohaterów. Co nie znaczy, że nie były to postacie przekonujące. Zwłaszcza interesującą kreację stworzył Kazimierz Fabisiak w roli adwokata, broniącego nieszczęsnego lotnika przed wywłaszczeniem i zamknięciem w domu wariatów.
"Proces Ryszarda Waverly" jest niewątpliwie sztuką polityczną. W sposób rzeczowy i bezwzględny demaskuje dążenia wojskowych kół amerykańskich, starających się za wszelką cenę usprawiedliwić i zbagatelizować tragedię Hiroszimy, W aktualnej sytuacji politycznej, kiedy żołnierzy odmawiających walki w Wietnamie ogłasza się za chorych psychicznie - "Proces Ryszarda Waverly" nabiera szczególnej ostrości. Dobrze się stało, że sztuka ta znalazła się w repertuarze Teatru Telewizji.