Artykuły

Władza i gwałt

Klata wydobywa z Szekspira tęsknotę za miłosierdziem, zrozumieniem i przebaczeniem, których coraz mniej.

Divadlo pod Palmovkou nie należy dziś do pierwszej ligi czeskiego te­atru. Po zniszczeniach spowodowanych przez powódź popularny niegdyś praski teatr wznowił działalność w roku 2015. Przeważają tu popularne sztuki miesz­czańskie, ale od czasu do czasu przygoto­wuje coś eksperymentalnego, adresowa­nego do młodszej widowni. To tutaj Jan Klata wystawił Miarkę za miarkę Wil­liama Szekspira — pierwszy spektakl po za­kończeniu misji w Starym Teatrze.

Losing my religion

Praska Miarka… to spektakl „Klatyczny”: łączy czasy i kostiumy, miksuje znaczenia i aluzje tak do współczesności politycznej (otwierająca spektakl scena, w której Książę Wiednia przegląda teczkę podaną mu przez agenta wiado­mych służb), jak i kulturowej (seksualny pomocnik Lucjo ubrany tylko w czer­wone szorty i wyglądający jak postać ze Słonecznego patrolu). Zaplątanej in­trygi nie darzy się tu specjalną estymą i skraca ją bezczelnie, trafnie i funkcjo­nalnie.

Nad spektaklem wisi zagadka, atmos­fera jest lepka i męcząca na sposób iście gombrowiczowski. Dotyczy ona przede wszystkim Księcia (Jan Vlasak) — starego, szczwanego lisa, snującego ważną, a za­razem przewrotnie bawiącą go intrygę, której reguł długo nie będzie nam dane poznać. W pierwszych scenach upudro- wany, w anachronicznym stroju i peruce, sprawia wrażenie nieco groteskowe. Ale gdy ukrywa się pod zakonnym habitem, pozwala sobie na ujawnienie perwersyjnej przyjemności, jaką czerpie z manipulowa­nia innymi. Nie o władzę chodzi Księciu, lecz o przyjemność czerpaną z podgląda­nia i manipulowania innymi, przyjem­ność — powtórzę — gombrowiczowską, podsiąkniętą tą samą ciemną erotyką, jaka kierowała bohaterami Kosmosu i Por­nografii. To ona prowadzi Księcia do wię­zienia, gdzie jako spowiednik skazańców może się swobodnie rozkoszować ich na­gością — tą prawdziwie go podniecającą, która pojawia się, gdy zdjęte zostają kultu­rowe kostiumy, starte makijaże.

Uwięzieni w pleksiglasowych celach śpiewają Losing My Religion R.E.M. w wersji stylizowanej na chorał gregoriań­ski. Wtedy spod powierzchni zdarzeń try­ska jakby ciemny nurt spektaklu: temat religii. Na zewnątrz obecny niemal jedy­nie jako kostium, zestaw standardowych ról, słów i gestów, pod spodem pulsuje tę­sknotą za miłosierdziem, zrozumieniem i przebaczeniem, których coraz mniej.

Nic nie rzekła aniołowi

W nieoczywisty, splątany, a zarazem sil­nie afektywny sposób temat religii i związanej z nią władzy łączy się u Klaty z te­matem władzy seksualnej, dotkliwie rozgrywanym w dwóch kulminacyjnych se­kwencjach spektaklu — dwóch gwałtach.

Pierwszy to gwałt Angela na podstawio­nej mu zamiast Izabeli Mariannie. Nie ma w tej scenie żadnego miłosnego uniesie­nia. Jest wykonywany niemal na zimno akt wzięcia w posiadanie, wyciskania do­minacji na ciele zmuszonym do podległo­ści. To scena z tych, na które patrzy się, pragnąc, by już się skończyła. Ale właśnie dlatego trwa długo i jest rozgrywana pre­cyzyjnie w każdym szczególe. Spokój i ro­snąca pewność Angela, który sprawia wra­żenie, jakby działał w imię jakiegoś wyż­szego porządku. I milczenie Marianny, która nie ma słów i rozgrywa cały dramat zniewolenia i poniżenia gestami rąk, na­pięciami ciała, skrzywieniem twarzy.

Słów nie ma też Izabela w finałowej sce­nie niszczącej Szekspirowski happy end, w którym oświadcza się jej „sam Książę”. Po wypowiedzeniu ostatnich słów na sce­nie zostają tylko Książę i Izabela. On za­czyna się rozbierać, obnażając stare ciało aktora. Zostaje w slipach z czerwonym na­pisem „Amor” (z tyłu wspak: „Roma”). Na­wilża dłonie żelem i kładzie się obok ster­czącego na podłodze sztucznego fallusa. Wolno gładzi go dłonią, patrząc spokojnie na coraz bardziej przerażoną Izabelę. O to w końcu chodziło. By bezkarnie, w pełni, a zarazem bezcieleśnie, bezdotykowo po­siąść to młode ciało. W ciemnym nurcie spektaklu pozbawiona miłości religia zlewa się we wzburzony wir z pozbawio­nym miłości cielesnym posiadaniem.

Gdy scena się kończy, publiczność czym prędzej zaczyna klaskać, starając się zagłuszyć jej echo. Ale ono trwa. Słychać je, gdy wychodzimy z metra w samym centrum i idziemy przez most Karola, obok całują­cych się par robiących sobie selfie pod fi­gurą Ukrzyżowanego. Jutro jest 14 lutego. W tym roku walentynki i Popielec przypa­dają tego samego dnia.

Wiliam Shakespeare, Miarka z miarkę, reż. Jan Klata, Praga, 27 stycznia 2018 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji