Artykuły

Lista lektur Wyspiańskiego

Ponad rok po otwarciu wystawy „Wyspiański" Muzeum Narodowe w Krakowie otworzyło kolejną, zatytułowaną Wyspiański nieznany. Sto pięćdziesiątą rocznicę urodzin artysty zainaugurowano nie­codzienną prezentacją jego prywatnego księgozbioru. Niezwykła konstelacja książek to jeden z kluczy do twórczości autora Wesela.

Dwie niedawne okrągłe rocznice związane ze Stanisławem Wyspiańskim stały się pretekstem dla ogłoszenia na początku 2017 roku kilkulet­niego miejskiego programu „Kraków — miasto Wyspiańskiego”. W jego ramach zaplanowano kilkadziesiąt wydarzeń artystycznych i eduka­cyjnych, jednorazowych i cyklicznych, poświę­conych artyście. Celem jest związanie jego twórczości z wizerunkiem miasta — Kraków chciałby, aby Wyspiański był z nim kojarzony tak, jak Antoni Gaudi z Barceloną. Ambitny to projekt i podejrzewam, że jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie, zanim Wyspiański będzie miał szansę stać się krakowskim Gaudim. Warto jednak docenić pomysłodawców programu za przyznanie, że miasto ma wobec artysty dług.

Jednym z pierwszych wiodących wydarzeń projektu była inauguracja wystawy „Wyspiański" w krakowskim Muzeum Narodowym 28 listo­pada 2017, dokładnie sto dziesięć lat po śmierci artysty. Z tej okazji wielu mogło się spodziewać monumentalnej rocznicowej ekspozycji, gro­madzącej największe i najważniejsze dzieła ar­tysty, jednak muzeum zaproponowało inny sce­nariusz. Duża część prezentacji składa się z pro­jektów, szkiców i szablonów, jakby zaledwie odprysków dzieła genialnego artysty. Powód takiego wyboru obiektów jest zapewne proza­iczny: wystawa została stworzona wyłącznie ze zbiorów własnych muzeum, z których kuratorki, Magdalena Laskowska i Danuta Godyń, starały się wybrać te mniej znane, prezentowane dotąd rzadko lub wcale. Udało im się jednak za pomocą tych odprysków, projektów i dzieł nie­dokończonych opowiedzieć niezwykle ciekawą historię. Historię o artyście, jego fascynacjach, inspiracjach i warsztacie. Bo Wyspiański to bardziej opowieść o człowieku niż o jego dziele. O człowieku wybitnym i wszechstronnie uta­lentowanym, świetnie wykształconym, ale i niepozbawionym pasji.

Monumentalizm i detal

Zaczyna się intymnie, wejściem w prywat­ny świat Wyspiańskiego. W pierwszej sali, za­tytułowanej „U mnie w domu", wiszą portrety członków rodziny artysty. Tutaj jest on przede wszystkim mężem i ojcem. Swoje dzieci, roz­czochrane, z otwartymi buziami czy rozrzuco­nymi podczas snu rączkami, maluje z ojcowską czułością. Podobnie spogląda na żonę. W Ma­cierzyństwie z 1905 roku Teodora Wyspiańska karmi najmłodszego syna, Stasia. Towarzyszy jej sportretowana podwójnie, jakby wiercąca się Helenka. W centrum kompozycji jest mały Staś przy piersi, obserwowany czule przez matkę i z zaciekawieniem przez siostrę. Zwyczajna ro­dzinna scena staje się w ujęciu artysty symbolem rodzicielskiej miłości.

Z domowego zacisza wchodzimy w świat zawodowy artysty. Tutaj Wyspiański staje się tytanem pracy. Sale zatytułowane „Polybarwności kościoła Franciszkanów" zaaranżowano tak, by pokazać pasję i ogromne zaangażowanie, z jakimi oddał się projektowaniu polichromii i witraży do kościoła św. Franciszka. Na wyso­kiej ścianie, którą można oglądać z dwóch po­ziomów, rozwieszono liczne pastelowe projekty motywów kwiatowych, przedstawień figural­nych i ornamentów. Niektóre skończone, inne nie, nie wszystkie ostatecznie zrealizowane. Towarzyszą im niezliczone przepróchy, czyli szablony służące do przenoszenia zaprojekto­wanych wzorów na ściany. Na nich zgeometryzowane kwiaty i najróżniejsze motywy ornamentalne. Wszystkie żmudnie dziurkowane na obrysach, by robotnicy malarscy mogli spraw­nie odbijać kontury projektów na ścianach.

„Witraże idą świetnie i będą bardzo ładne — pisał Wyspiański w liście do Lucjana Rydla (cyt. za katalogiem wystawy). — Są oczywiście zu­pełnie nowe […], caluśkie moje, bez hamulca żad­nego, ani bez cienia hamulca jakiegokolwiek upersonifikowanego. Wszystkich architektów wyrzuciłem od siebie za drzwi. Ja dopiero jes­tem architekt prawdziwy — i taki jakiego by było trzeba”. Tę pasję i twórczy entuzjazm widać w ogromnych, w skali 1:1, projektach witraży żywiołów ognia i wody oraz Boga Ojca wypro­wadzającego świat z chaosu, które ułożono poziomo w sali im poświęconej. Dzięki temu można do nich podejść, przyjrzeć się z bliska poszczególnym kadrom, a potem spojrzeć na nie z góry, z podwyższonego podestu, by oglą­dany wcześniej z bliska pozorny chaos linii i barw ułożył się w spójną kompozycję.

Od katedry do teatru

Projekty witraży stanowią lwią część dorobku plastycznego Wyspiańskiego. Na krakowskiej wystawie znajdziemy je również w kolejnych, odmiennych tematycznie salach. Pierwsza no­si tytuł „Historia i pamiątki" i poświęcona jest działalności artysty związanej z restauracją za­bytków Krakowa. Z teoretycznymi założeniami sztuki konserwatorskiej Wyspiański zetknął się wcześnie. Na jego studenckiej liście lektur obowiązkowych zamieszczonej w jednym ze szkicowników znalazł się m.in. Poradnik dla zaj­mujących się utrzymaniem i restauracją kościo­łów i kościelnych sprzętów Władysława Łuszczkiewicza. W konserwatorską praktykę wciąg­nął go później Matejko, zapraszając do udziału w pracach w kościele Mariackim. Dlatego salę poświęconą Wyspiańskiemu restauratorowi otwiera projekt witraża do zachodniego okna ba­zyliki Mariackiej, wykonany wspólnie z Józe­fem Mehofferem, nawiązujący stylistycznie do sztuki średniowiecza. Z boku powieszono pro­jekty dekoracji malarskich Jana Matejki, przy których Wyspiański współpracował.

Największe wrażenie robią jednak szczegó­łowe rozrysy ścian i szesnastowiecznych poli­chromii kościoła św. Krzyża. Niewielkich rozmia­rów, ale niezwykle precyzyjne, tworzone z dużą uwagą i szacunkiem, zachwycają urodą i impo­nują detalicznością. Inwentaryzacyjnego dzieła dopełniają pastelowe przerysy malowideł ścien­nych — sylwetki świętych i ozdobne arabeski.

Witraże otwierają również część wystawy zatytułowaną „Teatr narodu". Najpierw niezrea­lizowane projekty dla katedry lwowskiej: ekspresjonistyczna Polonia, bodaj pierwsze histo­riozoficzne dzieło artysty, i Śluby Jana Kazi­mierza. Po drugiej stronie sali słynne wizyjne projekty dla katedry wawelskiej: Kazimierz Wielki, Henryk Pobożny i św. Stanisław, i ma­kieta Wawelu-Akropolis według imponują­cego projektu Wyspiańskiego i Władysława Ekielskiego.

Wreszcie — teatralia. Trzeba przyznać, że na tle wcześniejszych sal ta część wystawy wypada dość ubogo. Powód tego jest prozaiczny — w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie teatraliów jest bardzo niewiele. Dlatego próż­no szukać tu teatru Wyspiańskiego. To raczej ciąg dalszy opowieści o artyście wszechstron­nym i uniwersalnym, zaangażowanym na różnych polach sztuki. Niezorientowany widz do­wie się tu, że Wyspiański był w teatrze obecny jako autor, scenograf, projektant kostiumów i inscenizator. Zorientowanemu pozostanie smakować tych kilkanaście obiektów ze zbiorów Muzeum: pojedyncze projekty scenograficz­ne, słynne lalki bolesławowskie, koronę królew­ską — rekwizyt teatralny do Bolesława Śmiałe­go, kostiumy Laodamii i Antygony zaprojek­towane przez Wyspiańskiego dla Heleny Mo­drzejewskiej czy portrety Siemaszkowej w roli Panny Młodej i Władysławy Ordonówny w ro­li Krasawicy.

Wiedza i inspiracje

Otwarty w styczniu „Wyspiański nieznany" pierwotnie miał być osobną wystawą. Osta­tecznie jednak dopełnił tę wcześniejszą, której aranżację częściowo zmieniono. Zbiory z sal: „Nie Paryż, tylko Kraków", poświęconej głównie portretom i pejzażom, oraz „Ars-Apollo", prezen­tującej prace Wyspiańskiego z zakresu sztuki użytkowej (aranżacje wystaw Towarzystwa Ar­tystów Polskich „Sztuka”, dekoracje wnętrz Domu Lekarskiego w Krakowie i meble dla Zofii i Tadeusza Żeleńskich), zostały podzielone i częściowo skumulowane. Można przez to odnieść wrażenie chaosu, jednak dzięki temu uzyskano miejsce na wystawę wyjątkową, za­mykającą i spajającą dotychczasową opowieść o Wyspiańskim. 

Najkrócej można powiedzieć, że „Wyspiań­ski nieznany" opowiada o roli książki w życiu artysty. Cytując organizatorów, zaprasza „do podróży poprzez świat wyobraźni, czytelni­czych doświadczeń, literatury, a potem również nauki, w którym Stanisław Wyspiański już jako dziecko odnajdywał radość, a z czasem podej­mował coraz bardziej świadome wędrówki, bu­dując uniwersum własnych wyobrażeń, motywów i postaci”. Ryzykowna to podróż, mogąca zwodzić na manowce i nieraz prowadzić do myl­nych wniosków, z czego kuratorka Magdalena Laskowska zapewne zdaje sobie sprawę. Być może dlatego na wystawie, poza oczywistymi zestawieniami prac Wyspiańskiego ze źródłami ich inspiracji, brak wyraźnych wskazówek, jakimi ścieżkami przez ten świat wyobraźni się poruszać. Pozostają sugestie wynikające z po­rządku prezentowanych obiektów.

Ogromnie ciekawy i chciwy książek

Tę wystawę można podzielić na kilka bloków. Pierwszy to zbiór młodzieńczych szkicowników Wyspiańskiego zawierający przerysy z książek i czasopism z biblioteki wujostwa Stankiewi­czów. W Krótkich notatkach, jakie zebrałam z pobytu, wychowania i wykształcenia Stanisła­wa Wyspiańskiego w naszym domu od 1874 r. po 1907, których rękopis znajduje się w tej części wystawy, Janina Stankiewiczowa pisała: „Ogromnie ciekawy i chciwy książek do czyta­nia, nie można mu było zadość dostarczyć od­powiedniego pokarmu dla umysłu […]. Widząc co się dzieje, że nie zadługo zechce wyciągać nieodpowiednie dla łat 10 książki i przeciążać umysł, a chłopczyk wątły prawie przejrzysty karmiony takim materiałem nieprzetrzyma tego nawału wiadomości i popadnie w chorobę mózgową lub zupełnie się wyczerpie. Chowa­łam bardzo starannie klucz od biblioteki, aby tam się nie dostał”. Młody Staś jakoś jednak do biblioteki się przedostawał i pasjami przeryso­wywał znalezione w niej ilustracje, wytrwale doskonaląc swój warsztat. Najwięcej tu przerysów z reprodukowanych w książkach i czaso­pismach dzieł malarskich, zwłaszcza mistrzów włoskiego renesansu, ale są też detale architek­toniczne czy rzuty budowli wczesnochrześcijań­skich, które w przyszłości zaowocują zleceniami konserwatorskimi i inwentaryzacyjnymi.

Drugi blok to pokaźny księgozbiór własny artysty. Osobno wyłożono książki poświęcone historii i sztuce starożytnej, zestawiając je z ilu­stracjami Wyspiańskiego do Iliady, której frag­menty tłumaczył Lucjan Rydel dla „Tygodnika Ilustrowanego”. Fascynacja dziełem Homera i entuzjazm, z jakim Wyspiański oddał się studiom antycznym, są dość dobrze udokumen­towane w korespondencji artystów. Na krakow­skiej wystawie w otwartych księgach można poszukać inspiracji, źródeł, a nawet orygina­łów poszczególnych elementów tych ilustracji. Zobaczymy na przykład, że tarcza znajdująca się na rysunku zatytułowanym Dwaj Atrydzi jest kopią ilustracji zamieszczonej we francu­skim wydaniu dzieła archeologa Wolfganga Helbiga L’épopée homerique expliquée par les monuments.

Trudno jest szczegółowo przejrzeć cały księ­gozbiór Wyspiańskiego zaprezentowany na wy­stawie. Zmęczone oko, przesuwając się po dłu­gich, oszklonych półkach, rejestruje zaledwie pojedyncze tytuły. Można jednak wychwycić główne kierunki zainteresowań czytelniczych, które znajdą odbicie zarówno w twórczości literackiej, jaki plastycznej artysty. Wiele tu pu­blikacji poświęconych etnografii (na przykład miesięcznik geograficzno-etnograficzny „Wi­sła” czy seria „Wzory przemysłu domowego” Ludwika Wierzbickiego, z której Wyspiański kopiował wzory do projektów kostiumów i sce­nografii), historii Polski, zwłaszcza powstaniu listopadowemu (pamiętniki generałów i ofice­rów), czy zabytkom Krakowa (na przykład Ko­ściół ś. Krzyża Klemensa Bąkowskiego). Jest też Dramat polski doby najnowszej Piotra Chmie­lowskiego i literatura piękna, w tym dzieła Szeks­pira, Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego. Pomiędzy książkami znaleźć można drobne, acz smakowite urozmaicenia. Rewers biblioteczny wypełniony przez Wyspiańskiego, wspomnianą już studencką listę lektur, rachunki z księgarni Gebethner i Spółka, w tym jeden wystawiony już po śmierci artysty, albo egzemplarz Chłopów z dedykacją od Reymonta.

Wyspiański, drukować

Typografia i projektowanie graficzne to mniej znane dziedziny twórczości Wyspiańskiego. Tymczasem na gruncie polskim był on prekur­sorem odradzającej się w Europie pod koniec XIX wieku sztuki książki. W zbiorach krakow­skiego Muzeum Narodowego znajduje się spo­ry zbiór dokumentów poświadczających, jak wielką wagę do tej dziedziny artysta przykła­dał. To przede wszystkim projekty okładek do dzieł własnych, wstępnie rozrysowywanych już w rękopisach, najczęściej ozdabianych tak lubia­nymi przez Wyspiańskiego motywami kwiatowymi, czasem próbnie odbijanych na papierze o różnych odcieniach. Można powiedzieć, że projektując okładkę książki, Wyspiański trak­tował ją jak scenę, na której aktorami były słowa, a wyrafinowane elementy zdobnicze stanowiły scenografię. Różne karty z egzemplarzy korektorskich pokazują, że pilnował, aby każdy z tych elementów znalazł się dokładnie w tym miejscu, jakie mu przeznaczył. I zapewne niejednokrot­nie toczył o to boje z drukarzami. Wśród kart z autorskimi korektami można trafić na nerwo­we skreślenia całych stron, gdy autorowi nie odpowiadał układ tekstu, czy kategoryczną uwagę: „Proszę tak drukować, jak ja dysponuję albo nie drukować wcale”. Strony, które go w pełni satysfakcjonowały, opatrywał podpi­sem: „Wyspiański, drukować”.

O tym, że każdą stronę traktował Wyspiań­ski jak dzieło sztuki plastycznej, opowiada również wystawa poświęcona jego pracy w cza­sopiśmie „Życie”. Przedstawione chronolo­gicznie kolejne numery pisma pokazują, jak stopniowo rozwijało się ono pod okiem artysty. Początkowo zaprojektował jedynie główkę okładki prospektu anonsującego pierwszy nu­mer „Życia”, potem drukował pojedyncze ilu­stracje i dbał o skład swoich tekstów. W końcu, już jako kierownik artystyczny, precyzyjnie komponował każdą kolejną stronę pisma, pil­nując odpowiedniego układu tekstu, grafiki i pustej przestrzeni, projektował też bordiury i ozdobne motywy.

Zamknięcie wystawy to powrót do domowe­go, intymnego świata Wyspiańskiego. Ostat­ni, ołówkowy autoportret, portret z żoną w łóż­ku, nad którym czuwa anioł śmierci zwiastują rychłe odejście schorowanego artysty. Po­zostają już tylko pojedyncze przedmioty: paleta malarska, podstawka na pióro, kilka pastelo­wych kredek, kieszonkowy zegarek… A w gło­wach zwiedzających zadziwienie, że można stworzyć tak wiele w tak krótkim życiu.

Muzeum Narodowe w Krakowie

„Wyspiański", kuratorki Danuta Godyń, Magdalena Laskowska

„Wyspiański nieznany", kuratorka Magdalena Laskowska, wystawa czynna do 5 maja 2019

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji