Artykuły

Czacha dymi

"Źle ma się kraj" w reż. Weroniki Szczawińskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.

Spektakl ,,Źle ma się kraj" jest ostatnią częścią projektu ,,Oburzeni". Cykl czterech przedstawień został uzupełniony wakacyjnymi warsztatami. Te ostatnie zaowocowały zresztą kolejnym widowiskiem-performansem, przygotowanym przez uczestników letnich spotkań. Koncept ,,Oburzonych" polegał na oddaniu na scenie wstrząsów i niepokojów trawiących współczesne społeczeństwo. Świetna ,,Opera za trzy grosze" nawiązała do ubiegłorocznych wydarzeń, jakie działy się w Londynie. Gniew przedmieść udało się oddać przez pełną dynamiki muzykę i choreografię. Następni ,,Wszyscy święci" pokazywali świat ludzkich wartości w przededniu katastrofy. Chociaż można dyskutować, kto i jak miałby być tutaj ,,oburzony". Udany spektakl przepełniony był lokalnymi wątkami, co nie do końca zostało wykorzystane. Przedostatni ,,Popiełuszko" zawiódł mimo dużych oczekiwań. Można było odnieść wrażenie, że jest rażąco jednostronny w bardzo delikatnej sprawie. Próba dochodzenia do prawdy o relacjach Kościoła i księdza Jerzego nie wzięła pod uwagę specyfiki ludzkich zachowań w tamtym czasie. Być może dlatego niektórzy byli całkiem słusznie oburzeni.

Przedstawienie Szczawińskiej podchodzi do podejmowanego tematu od zupełnie nieoczekiwanej strony. Jest to komedia, która sięga do tradycji średniowiecznej farsy i commedii dell'arte. Negatywne zjawiska ekonomiczne i ustrojowe mają tu swoją personifikację. Można się doszukiwać w ,,Źle ma się kraj" nawiązań do plakatów scenicznych Witolda Wandurskiego i innych tekstów dla ówczesnego proletariatu. Tekst Pakuły i Szczawińskiej sięga jednak w większym stopniu po slogany i cytaty. Praktycznie całe przedstawienie utkano z ,,przypisów". Pojawiają się bezpośrednie odniesienia chociażby do ,,Rejsu" Piwowskiego. Można usłyszeć i zobaczyć charakterystyczne dla obu twórców gry językowe. Kredyt Bankowy (Michał Czachor) nosi w jednej ze scen maskę rekina. Widz może drogą skojarzeń dojść do frazy ,,rekin biznesu". Zwłaszcza że ,,poczynania" franka szwajcarskiego noszą wszelkie znamiona ostrej walki finansowej Ale nie tylko liczne zabawy w asocjacje stanowią o zaletach tego widowiska. Izabela Wądołowska zadbała o kostiumy, które same w sobie są symbolami. Porwane łachy Ławki Szkolnej (Mirosław Guzowski) przypominają o stanie polskiego szkolnictwa. Strzeżone Osiedle (Jakub Ulewicz) nosi kamizelkę z wyciętej maty. Wypina dumnie pierś z elektronicznym domofonem do drzwi. Wszystkiemu dziwi się Postać Co Nic Nie Rozumie (Julia Wyszyńska). Scenografia sugeruje nam z kolei, że oto znajdujemy się we współczesnym buszu pojęć, gdzie jedynym punktem odniesienia pozostaje konsumpcja. Symbolem tej ostatniej jest stojąca na środku lodówka.

Spektakl nabiera płynności dzięki wyrównanej grze aktorskiej. Jest ona jednak z konieczności powierzchowna - nie ma w niej miejsca na dopracowane kreacje. Grający są tylko nośnikami tekstu oraz komicznych min i zachowań. Najgorzej wypada merytoryczna strona przedstawienia. Wiemy, że w naszym kraju jest źle. Twórcy przedstawienia śmieją się w dodatku z oklepanych tematów. Ile można narzekać na to, że w przedziale są brudne firanki, skoro poważnym problemem jest teraz odcinanie prowincji od połączeń kolejowych do większych ośrodków? Co z tego, że zamknięte osiedla rodzą społeczny egoizm, skoro bardziej niebezpieczne może być to, że rodzi się możliwość ścisłej inwigilacji społeczeństwa? Istnieje większe zło niż społeczne pasożytnictwo - jest nim bierność wobec takiego zachowania. Postać Co Nic Nie Rozumie chodzi z mózgiem na wierzchu. W pewnej chwili ten właśnie organ "lata" po całej scenie. Tak też skołowanie może poczuć się widz, zdezorientowany natłokiem dialogów i zdań. W dodatku w części jakby wyjętych z gazety. Czy remedium na zalew słów w oficjalnym dyskursie ma być podobny natłok w teatrze? Raczej nie był to zamysł twórców. Antybiotyk trzeba stosować w stosownych dawkach, żeby mógł zadziałać.

Przeciętny ,,Źle ma się kraj" sięga po szeroki zakres zagadnień, co nie pozwala się skupić na którymkolwiek z tematów. Paradoksalnie całkowicie odwraca to intencje Szczawińskiej i Pakuły. Płytkość treści idzie jednak w parze z ciekawą realizacją. Udany debiut Julii Wyszyńskiej pozwala położyć punkt ciężkości spektaklu na protagonistce. Ratuje to dramaturgię całości. Aktorzy musieli mieć chyba niezłą frajdę z robienia tego przedstawienia. Szkoda, że widowisko nie wzbudziło większych emocji u widzów. Raczej nikt nie wyjdzie z teatru zamyślony, chętny do dyskusji, a już w ogóle Oburzony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji