Artykuły

Kogo się bać: pedofila czy recenzenta?

"147 dni" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Pedofil ma miły uśmiech i łagodny głos. Mówi, że kocha dzieci, kupuje im słodycze, mami opiekuńczym spojrzeniem i serdeczną troską. A potem zabija: ma na koncie setkę ofiar w tytułowe 147 dni. Ze swego procederu zwierza się widzom w monodramie Roberta Bolesty. Kontrast między miłą powierzchownością a kryjącym się pod nią bestialstwem jest niewątpliwie dobrym punktem wyjścia dla teatru. Kłopot w tym, że jako materiał dramatyczny ma starczyć na całe 50 minut monologu, i nie starcza: mimo rzetelnych wysiłków aktorskich Janusza Łagodzińskiego ciepła gawęda z makabryczną treścią z chwili na chwilę robi się coraz bardziej jałowa, banalna i naiwna. Po czym Roman Pawłowski, samozwańczy rzecznik prasowy byłego już Laboratorium Dramatu przy Teatrze Narodowym, w którym dziełko wyprodukowano, rusza wmawiać czytelnikom "Wyborczej", że nigdy nie miał okazji dowiedzieć się aż tylu wstrząsających i ostrzegawczych rzeczy na temat "zła, które rodzi się obok nas", i widzowie Powszechnego mają podwójny stres: wychodzą z teatru z przekonaniem, że winni wystrzegać się nazbyt sympatycznie uśmiechniętych jegomościów, wśród których kryją się mordercy, tudzież nazbyt żarliwych krytyków doktrynerów, przez których musieli wlec się pół miasta na ten zbędny spektakl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji