Artykuły

Dajcie mi człowieka!

Kiedy kilka lat temu ukazały się wreszcie w prawie kompletnej edycji krajowej dzieła Witolda Gombrowicza, dziwiono się niespo­dziewanie słabej reakcji na to wyda­rzenie. Dzieła rozkupiono, to prawda, ale pisano o nich skąpo, powtarzając gotowe krytyczne komunały. Sam próbowałem znaleźć racjonalne wy­tłumaczenie nikłej recepcji wielkiego Gombrowicza - i wydało mi się, że pora gorących reakcji, na tego pisarza już minęła. W końcu ludzie pióra czy sceny znacznie wcześniej prze­czytali i przemyśleli jego dzieła, o czym świadczą liczne echa Gombro­wicza w rozmaitych utworach teat­ralnych, prozatorskich, a także stała obecność od wielu lat jego sztuk w repertuarach.

Okazuje się jednak, że On znów wraca i to wraca jakby jeszcze więk­szy. Na XXIX Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych we Wrocławiu najważniejszym wydarzeniem stał się "Ślub" ze Starego Teatru w Krako­wie, w reżyserii Jerzego Jarockiego. Można było również zobaczyć miej­scową inscenizację tej samej sztuki (Teatr Współczesny, reżyseria An­drzeja Makowieckiego) i "Historię" w reżyserii Ryszarda Majora (Teatr Wybrzeże z Gdańska). Wcześniejszy festiwal w Kaliszu, który odwiedziła Rita Gombrowicz - wdowa po pi­sarzu, stał też pod wyraźnym zna­kiem twórczości autora "Operetki".

We Wrocławiu miejscowa telewizja zagadnęła mnie o festiwal, a dokład­niej - zgodnie z tytułem tegorocznej imprezy - o kondycję i kierunki współczesnej polskiej dramaturgii. Mówiłem jeszcze przed obejrzeniem obydwóch inscenizacji "Ślubu" i z pewnym sceptycyzmem odniosłem się do repertuaru festiwalu. Współ­czesna dramaturgia to wciąż ten sam kanon: Witkacy, Gombrowicz, Róże-wicz i Mrożek. I choć są to dramaty na najwyższym światowym poziomie (bez żadnej taryfy ulgowej) - prze­cież powstały w większości już jakiś czas temu i mogą się wydawać od­ległe od naszych dzisiejszych problemów. Teatr oczywiście potrafi mówić o współczesności również poprzez "Dziady'', "Wesele" czy Szekspira - lecz nie o to nam tutaj jednak cho­dzi.

Wszystkie moje wątpliwością przekreślił Jarocki. "Ślub" czytałem wielokrotnie i co naj­mniej kilka razy widziałem w tea­trze. Jednak oglądając sztukę w ins­cenizacji Jarockiego, miałem wraże­nie, że oglądam rzecz częściowo nie­znaną - tak jest ta inscenizacja od­krywcza. I jakże jest ten "Ślub" bo­leśnie aktualny. Można by ułożyć ca­łą listę odczytań czy znaczeń obec­nych w przedstawianiu, które wprost odnoszą się do naszych - drapieżnie dziś nabrzmiałych - dylematów czy rozterek. Jesteśmy niegotowi, przygnieceni wieloma latami sztucznej formy, a musimy się przecież odna­leźć w wolności - zobaczyć się jako ludzie w kościele ludzkim. Gdy Hen­ryk - bohater sztuki - powiada o swym niechcianym udziale w szaleń­stwie, to choć słowa te odnoszą się bezpośrednio do wojny, można je zrozumieć współcześnie. Jakże wielu uczestniczyło w szaleństwie i gdy na­wet mówili sobie nawzajem, jak Władzio Henrykowi, "Co cię obcho­dzi, że coś jest anormalne! Jeżeli my jesteśmy normalni", to przecież w jakimś stopniu musieli ulec formie. W Henryku, postaci hamletycznej, a więc rozdartej, jest nie tylko coś z reżysera komponującego własną sy­tuację, nie tylko coś z badacza po­chylającego się nad ludzkim fenomenem niby nad muchą trzyma­ną za skrzydełka, ale i coś z łajdaka nie cofającego się przed żadną gra­nicą (ten diabelski rys jego natury wydobyła inscenizacja Makowieckie­go, w której głównego bohatera za­grał Krzysztof Kuliński),

Jarocki odkrywa jeszcze jedną - jeśli tak rzec można - stronę aktu­alności "Ślubu" - zawartą w tym utworze jakby dzisiejszą teatralność. Ta sztuka o kościele ludzkim, o tym, że decyduje o wszystkich naszych poczynaniach to, co się dzieje między człowiekiem a człowiekiem, odnaj­duje we współczesnym teatrze pol­skim, coraz bardziej ubożejącym (w sensie wziętym od Grotowskiego), czyli rezygnującym z nadmiaru de­koracji i rekwizytów, gotowy język sceniczny, złożony ze znaków, jaki tworzy ciało pojedynczego aktora al­bo grupa aktorów.

Nie chciałem napisać recenzji ze "Ślubu" Jarockiego. Chciałem jedynie przedstawić to, co po­myślałem sobie we Wrocławiu, że my dopiero do "Ślubu" i Gombrowi­cza dorastamy. Że pytania, które on postawił - stają się coraz bardziej natarczywe. Właśnie teraz i tu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji