Artykuły

Notturno nad popiołów urną

Cóż będzie z narodem?

Ostawisz ich z ich krwawym

głodem?! (Wyspiański, "Noc listopadowa")

Teatr Polski wystąpił z nie­zwykle udaną i bogatą pod względem widowiskowym i aktorskim inscenizacją "No­cy listopadowej". Jak przy­stało scenie powołanej do konserwowania rodzimej klasyki, Teatr Polski dał interpretację Wy­spiańskiego "na serio". Przez inter­pretację "na serio" rozumiem odczy­tanie zgodne z tekstem i dającą się ustalić w jego świetle intencją au­tora. Otóż, rzecz paradoksalna, takie ortodoksyjne ukazanie Wyspiańskie­go jest dzisiaj bardziej aktem odwa­gi niż ideowego konserwatyzmu. Dokonane zostało na tle wiel­kiej akcji rewizjonistycznej, podję­tej przez literaturę, zwłaszcza zaś film, i zmierzającej do rewaloryzacji narodowej ideologii heroicznej i wolnościowej.

Ideologia ta, jak wiadomo, tkwi korzeniami w wieku XIX. Została skodyfikowana przez poezję wielkich romantyków. U Wyspiańskiego po­wraca w postaci epigońskiej, zmitologizowanej, będącej jakby nie za­mierzoną karykaturą pierwowzoru. Z tego punktu widzenia twórczość dra­matyczną Wyspiańskiego można by traktować jako świetną parodię idei przewodnich tzw. wieszczów. I oto, w atmosferze wzmożonego krytycyzmu wobec tradycyjnej frazeologii hero­icznej i wolnościowej, otrzymujemy w wykładni jak najbardziej na se­rio jej spóźnione, postromantyczne wydanie. Eksperyment, przeprowa­dzony z dużą subtelnością artystycz­ną, daje wiele do myślenia. Sta­wia widza wobec dwu pytań, na które musi być udzielona odpowiedź. Pytanie pierwsze dotyczy aktualno­ści ideologii heroiczno - wolnościo­wej w świecie dzisiejszym. Pytanie drugie ma zakres węższy i domaga się określenia aktualności artystycznej Wyspiańskiego dla dzisiejszego teatru.

Sytuacja polityczna narodu, w któ­rego imieniu wielcy romantycy, a później Wyspiański, wyrażali swoje pojmowanie wolności i heroizmu, nie sprzyjała filozoficznemu pogłębieniu zagadnienia. W zestawieniu z filozo­fią wolności rozwiniętą np. przez Schillera, literatura polska prezen­tuje się nader ubogo. Nie stawia w zasadzie problemu wolności w płasz­czyźnie jednostka - społeczeństwo - świat. Obsesja wolnościowa pol­skich romantyków inspirowana jest politycznie, rozumienie wol­ności jest znacznie węższe i uboższe w znaczenia. Naród poz­bawiony istności państwowej i związanych z nią swobód insty­tucjonalnych nie jest skłonny do refleksji, jak możliwa jest wol­ność w ogóle. Wystarcza mu zawoła­nie "Hej, więzy rwij!", zawierające imperatyw kategoryczny heroizmu jako jedynej możliwej drogi do wol­ności. Wolność jest rozumiana nader mgliście i określana raczej negatyw­nie jako jakiś stan istnienia bez owych więzów (politycznych).

W tej uproszczonej postaci narodo­wa ideologia heroiczno - wolnościo­wa pojawia się u Wyspiańskiego. Wielki dylemat historyczny: zmienić warunki, aby wyzwolić człowieka, czy też - zmienić człowieka, aby mógł zmienić warunki, pozostaje po­za zasięgiem tej tradycyjnie rozu­mianej problematyki narodowo - wy­zwoleńczej. Nie wydaje się, aby na jej gruncie mogła powstać uniwersal­na tragedia wolności, dramat idei wolnościowej rozumiany jako ogólnoludzka, oczyszczająca tragedia. Mogą natomiast powstać, co najwy­żej, udramatyzowane kroniki historii narodowej.

Wzniosły ideał wolności realizują­cej się poprzez ofiarę i wymagającej od jednostki heroizmu, jak się wy­daje, nie budzi dzisiaj rezonansu. Nie znaczy to, że współczesnego czło­wieka przestała pasjonować proble­matyka wolności, Dzisiaj jawi się ona w zupełnie odmiennej redakcji. Wolność, jakiej wzór przekazał Schiller, nie została zrealizowana nigdy i nigdzie. Zaczęły działać nowe siły, wpływające na życie człowie­ka i społeczeństw. Władza ograniczająca wolność jednostki przejawia się w formach anonimowych i trudnych do nazwania. Zresztą dzisiejsza ludz­kość, zmierzając ku konkretnym wyzwoleniom, nie bardzo wie czym jest wolność w ogóle. Nie bardzo też pragnie tej wolności. Najnowsza hi­storia dostarczyła w tym względzie dobitnych przykładów. Niechlubne dzieje nazizmu w Niemczech poka­zały, że w pewnych warunkach cały naród może dobrowolnie wyrzec się wolności, jeżeli tylko despotyzm od­powiednio mu się zarekomenduje. Wolność, jaką w w. XIX cieszyło się liberalne mieszczaństwo, nie istnieje już dzisiaj nigdzie, a nawet istnienie jej byłoby we współczesnej demokracji niemożliwe.

Człowiek dzisiejszy pragnie nie tyle utopijnej wolności absolutnej, ile konkretnej wolności od strachu, uwarunkowań klasowych, ekonomicznych etc. Za cenę tych swobód, za cenę standardu materialnego, któ­ry stał się fetyszem XX w., bez pro­testu płaci cenę biurokratycznych skrępowań. Można powiedzieć nawet, że we współczesnych społeczeń­stwach mrowiskowych wybujała wo­la wolności przemieniła się w tęsk­notę do bezkonfliktowej egzystencji, do uniknięcia ciężaru indywidual­nych decyzji, które chętnie przeka­zuje się instytucjom. Taka jest w przybliżeniu sytuacja dzisiejsza i w jej świetle trzeba dostrzec dewalua­cję romantycznej i postromantycznej problematyki wolnościowej. Wiek XIX wysuwał ideał wolności na za­sadzie odśrodkowej, ekscentrycznej, indywidualistycznej. Wiek XX for­muje ideał wolności na zasadzie dośrodkowej, próbuje określić warun­ki dające jednostce swobodę wtopie­nia się w zbiorowość i przetrwania w tej formie.

Nietrudno zauważyć, że ideały te nie są bynajmniej zbieżne. Zadziwiająca trwałość polskiej ro­mantycznej ideologii heroiczno-wolnościowej, której przeżytkowy charakter został już dostrzeżony przez literaturę i film, wyśmiany i dość gorliwie napiętnowany, ma uza­sadnienie w narodowej historii ostatnich dwustu lat. Chwiejność egzystencji narodowej, wydanej wciąż na nowe niebezpieczeństwa, utrata bytu państwowego, a później jego stałe zagrożenie, były czynnikami konserwującymi bardzo anach­roniczne wyobrażenia Polaków o wolności. Anachroniczność tych wy­obrażeń stała się, jak dzisiaj coraz powszechniej się sądzi, przyczyną wielu elementarnych klęsk narodo­wych.

Wymaga wciąż rozstrzygnięcia pro­blem aktualności teatralnej Wyspiań­skiego; dezaktualizacja ideowa, jak wiadomo, nie zabija sztuki, a czasem otwiera przed nią możliwość boga­tych transformacji. Sprawa jest dość skomplikowana; twórczość dra­matyczna Wyspiańskiego przedstawia konglomerat, w którym świetne in­tuicje teatralne idą często w parze z przejawami dość oczywistej grafo­manii. Świadczy o tym również i "Noc listopadowa", która obok scen stanowiących w naszej literaturze dramatycznej odosobnione arcydzie­ło, jak np. partie W. Książę - Joan­na (niezrównane studium ambiwalencji uczuć), zawiera nieznoś­ne przez swą egzaltowaną stylizację wątki mitologiczne. Jednak "dobre­go" nie da się tu oddzielić od "złe­go"; dzieła Wyspiańskiego stanowią z punktu widzenia teatralnego całość organiczną i jako takie powinny być przyjęte, albo odrzucone. Otóż, jak dotąd, jest to jedyny polski pisarz, który ma własną, przemyślaną i we­wnętrznie zgodną koncepcję teatru, lub jak to się kiedyś mówiło - wizję. Jest to koncepcja bogata, można z niej wyprowadzić wiele nieprzewidzianych transformacji artystycznych. Można np. Grać Wyspiańskiego jako teatr epicki, wykorzystując odautorskie poetyckie didaskalia w charakterze epickiego komenta­rza. Stworzyłoby to dystans wobec operowego patosu, odpowiadający dzisiejszej wrażliwości.

Już za nim Dziewa znów się zjawia

i słowem - ogniem go zaprawia

i słowem - ogniem go porywa,

płonąca wiedźma łun straszliwa.

Po takim komentarzu tyrady Pal­las do "opętańców mieczowych" otrzymałyby konieczny cudzysłów, nie pozbawiony teatralnego wdzięku. Przechodzimy na teren interpretacji radykalnie parodystycznej, ale nie wydaje się, aby można tego uniknąć jeśli naprawdę chce się ożywić i uwspółcześnić Wyspiańskiego.

Żadna interpretacja współczesna nie jest w stanie ukryć pustosłowia frazeologii heroiczno - wolnościowej Wyspiańskiego, operowej - w isto­cie - tonacji podniosłych tyrad:

Krzepcie się, orężna gromada!

Leć z nami, jako orzeł z orlęty!

Opętańcze mieczowy, do dzieła!

Kochanku - powstań ty,

zdruzgotaj cara, zgnieć!

Zapalaj burze, ognie nieć.

Krew świeża, pozwól wyssać, pić.

Ty Sławą będziesz żyć! etc. etc.

Nie pozostaje nic innego, jak wła­śnie to pustosłowie patetyczne uwydatnić i odkryć w nim znamiona stylu. "Noc listopadowa", odpowiadają­cą współczesnej krytycznej wrażliwości ideowej i stylistycznej, winna być o p e r ą buffo. Transformacji krytycznej, jakiej dokonali wobec operetki mieszczań­skiej Brecht i Weill, pisząc "Operę za trzy grosze", dokonał - wprawdzie nieświadomie - wobec dramatu ro­mantycznego Wyspiański. Wydoby­cie i ukazanie tego momentu rysuje się jako główne zadanie przyszłej in­scenizacji "Nocy listopadowej". Czy jest ono wykonalne, okaże tylko praktyka. Uświadamiając koniecz­ność nowego krytycznego odczyta­nia dramatu, znakomita w swej ortodoksyjności wobec założeń autora, inscenizacja Dejmka wywołać może twórcze poruszenie umysłów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji